Rozdziały pojawiać się będą co poniedziałek.
Przewidywana ilość rozdziałów ± 10.

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 4.

środowe popołudnie Natalia wybrała się na cmentarz. Mimo wiatru i deszczu czuwała przy grobie męża i córki prawie dwie godziny. Nie wyobrażała sobie, że mogłaby tylko zapalić znicz, przeżegnać się i wrócić do domu. Sprzątnęła leżące na grobie i wokół niego jesienne liście i połamane drobne gałązki, zapaliła zgaszone przez podmuchy powietrza wkłady, wytarła szmatką ławkę i usiadła na niej. Szeptała do bliskich, że bardzo ich kocha. Zapytała też Macieja, czy ma iść na ten mecz, mimo tego, że przecież we śnie Maciej kazał jej iść. Poprosiła, aby dał jej jakiś znak. I dał. Na tablicy usiadł niewielki ptaszek i zaczął pięknie śpiewać. Wiedziała, że to znak, bo w ten deszczowy dzień nie widziała ani jednego ptaka. Kąciki jej ust powędrowały do góry, a oczy napełniły się łzami. Przed odejściem od grobu, jak zwykle ucałowała wnętrze prawej dłoni i dotknęła imion męża i córki. Będąc kilkaset metrów od domu siostry, dostrzegła zaparkowaną na chodniku przed domem białą Audi, a przy furtce stał Robert i Zbyszek, którzy ze sobą rozmawiali. Właściwie to już podawali sobie dłoń na pożegnanie i Zbigniew obszedł auto i wsiadł za kółko. Zdziwiła się trochę, bo Robert nie wspominał nigdy, że zna się ze Zbyszkiem, wiedziała tylko, że zna się z Ignaczakami. Bartman będąc kawałek przed nią, trąbnął klaksonem i z wielkim uśmiechem pomachał do niej przez przednią szybę. Natalia nadal trwając w lekkim zdziwieniu i zastanowieniu, że Zbyszek był u jej szwagra, uśmiechnęła się lekko i odmachała mu. 
- Zbyszek był tutaj?- zapytała wchodząc do salonu 
- Tak.- odparł Robert wpatrzony w obraz gry, w którą grał z synem
- Nie wiedziałam, że znacie się na tyle, że przyjeżdża do Was.- sięgnęła z szuflady w kuchni łyżeczkę i usiadła obok siostry jedzącej lody prosto z pudełka
- Nie przyjechał do nas.
- Przecież widziałam, że z nim rozmawiałeś.
- No tak, ale przyjechał do Ciebie, a że Ciebie nie było to rozmawiał ze mną. 
- Do mnie?- spojrzała na siostrę, która lekko się uśmiechnęła
- Yhy. Przywiózł Ci jakiś prezent. Zaniosłem do Twojego pokoju.
- Dla mnie? Prezent?- rozprostowała nogi i czym prędzej pobiegła do pokoju
- Chyba jest na dobrej drodze do normalnego funkcjonowania.- powiedziała uśmiechnięta Gosia 
- Cieszy mnie to.- Robert spojrzał na żonę- A Ty te lody to sama tak jesz i nas nawet nie zapytasz, czy chcemy.
- Pytałam i powiedzieliście, że nie chcecie.
- Synu, słyszałeś, żeby mama coś mówiła?-
 Nie, nic mama nie mówiła.- Kacper odwrócił głowę w stronę rodziców
- Co ja z Wami mam. Jak się dorwiecie do konsoli to już koniec, połączenie ze światem realnym zerwane. 

Szybkim krokiem weszła do swojego pokoju i opierając się plecami o drzwi, zamknęła je. Na łóżku leżało czerwone pudełko przewiązane białą wstążką. Uśmiechnęła się nikle i usiadła na łóżku po turecku. Złapała opuszkami palców końce wstążki i rozwiązała kokardę, a następnie zdjęła wieczko pudełka. Jej oczom ukazała się koszulka Resovii Rzeszów. Chwyciła ją i rozłożyła przed sobą na łóżku. Przejechała po niej dłonią i ponownie dzisiejszego dnia uśmiechnęła się. Zauważyła, że na dnie pudełka leży blado niebieska kartka A4 złożona w pół.       "Pomyślałem, że przyda Ci się resoviacka koszulka na sobotni mecz :) to moja koszulka meczowa z przed dwóch lat. Mam nadzieję, że to nie minus. Jest wyprana ;) Jeśli poczułaś się przez ten mój gest sympatii w jakiś sposób urażona i chciałabyś mi o tym dobitnie powiedzieć, to zapisuję Ci swój numer (...) Dołączam także obiecane bilety. Pierwszy rząd :)" 
Natalia wyciągnęła z torebki swój telefon i wystukała widniejący na kartce numer, zapisała go w kontaktach i nacisnęła zieloną słuchawkę. 
- Tak, słucham?- po kilku sygnałach odebrał połączenie
- Hej, z tej strony Natalia.
- Aaa hej!- zawołał radośnie- Poczekaj chwilkę. Dobra, możesz już mnie zganić za ten prezent.
- Dlaczego miałabym Cię zganić? 
- Bo nie wiem, czy dobrze zrobiłem... Chyba nie powinienem.
- Więc wycofujesz się i chcesz zabrać mi tę świetnie wyglądającą na mnie koszulkę?- stanęła przed lustrem i przejrzała się w nim
- Czyli się nie gniewasz?
- Oczywiście, że nie. Dzwonię, żeby Ci podziękować. I nie przeszkadza mi, że to Twoja stara koszulka. Chyba każdy kibic chciałby mieć meczową koszulkę zawodnika ulubionej drużyny.
Po zakończeniu połączenia na wyświetlaczu przez chwilę widniał czas połączenia: 12 minut 32 sekundy. Nie pomyślałaby, że będzie tyle czasu rozmawiać przez telefon z mężczyzną, z którym w rzeczywistości rozmawiała tylko jednego wieczora. Nadal mając na sobie pasiaka i trzymając w dłoni 4 bilety, zeszła do salonu.
- Ciociaaa! Ale masz ekstra koszulkę!- siostrzeniec podbiegł do niej
- To jest ten prezent od Zbyszka.- poinformowała- I cztery bilety na sobotę. Pierwszy rząd.
- Jaaaa cie... Ale czad!- Kacper wyjął z ręki cioci bilety i obejrzał każdy z osobna- Chłopaki w szkole mi nie uwierzą!
- I jak? Wszystko ok?- zapytała Gosia siadającą obok siostrę
- Co ok?- zapytała nie wiedząc o co chodzi
- Idziesz na mecz? Poza tym jesteś uśmiechnięta, a dawno nie byłaś.
- Idziemy na mecz.- zaznaczyła pierwszy wyraz- Chyba w końcu zrozumiałam, że życie jeszcze przede mną. Maciej chce, żebym była szczęśliwa. Nie będzie, jak dawniej, ale przynajmniej spróbuję, żeby było w miarę normalnie.
Gosia i Robert w geście zadowolenia przytulili Natalię. 


Sobota. Mecz.

Gosia z Robertem spotkali przed halą dawno niewidzianych znajomych i zostali chwilę na zewnątrz, aby z nimi porozmawiać, a Natalia z Kacprem weszła do hali. Kapi nie chciał jeszcze siadać na wyznaczonym miejscu i uprosił ciocię, żeby podeszła z nim do barierek, przy których stały dzieci Ignaczaków. Pociechy rzeszowskiego libero, miło przywitały się z Malinowską i podały rękę Kacprowi. Natalia oparła obie dłonie o barierkę i przyglądała się rozgrzewce miejscowej drużyny. Krzysiek odwrócił głowę w ich stronę i zauważywszy Malinowską, pokiwał jej, a później powiedział coś do Zbyszka. Atakujący zerknął przez ramię i uśmiechnięty wstał z parkietu. Natalia widząc, że idzie w jej kierunku, poczuła, jakby jej wnętrzności zaczęły jakiś taniec. 
- Cześć.- pochylił się lekko i musnął jej policzek
Nie odsunęła się. Dotknęła nawet dłonią jego barku i szeroko się uśmiechnęła. 
- Cieszę się, że przyszłaś nam kibicować.
- Też się cieszę. Dziękuję, że wyciągnąłeś mnie z domu. 
- Nie ma o czym mówić. Mam nadzieję, że to nie pierwszy i ostatni mecz, na którym jesteś.- zaśmiał się lekko
- Zapewniam Cię.
- A Twoja siostra i szwagier? Nie przyszli?
- Przyszli, tylko że spotkali starych znajomych i rozmawiają przed halą. O właśnie idą.
- Cześć Zibi!- Robert przybił piątkę z atakującym- Powodzenia na meczu.
- Dzięki. Fajnie, że przyszliście. Dobra, lecę się jeszcze porozciągać do końca. 
- Powodzenia!- zawołała Natalia, pokazując Zibiemu, że zaciska kciuki 
Po zakończeniu rozgrzewki siatkarze wrócili na kwadrat. Zbyszek spojrzał na Natalię i uśmiechnął się, a po chwili zastanowienia, podszedł do niej i zapowiedział, że jeśli Resovia wygra mecz, zaprasza ją i jej siostrę z rodziną do siebie na lampkę włoskiego wina. Dziewczyna poczuła się trochę zmieszana, ale przystała na tę propozycję. Drużyna z Rzeszowa wygrała 3 do 0. Bartman odebrał statuetkę MVP, w całym meczu zdobył 26 pkt. Chciał podejść do Natalii i powiedzieć, że to dzięki jej obecności i, że dedykuje jej statuetkę, ale przemyślał to i uznał, że może to być trochę nie na miejscu, więc pomachał tylko do żywo bijącej brawo dziewczyny. Czekali na niego w holu. Zibi przybił piątkę z Młodym Dobrzyńskim i wyszli na zewnątrz. Przy bartmanowej Q7, stała zaparkowana Camry, do której siadali Ignaczakowie. 
- Igłę też zaprosiłeś?
- Tak, a co? Masz coś przeciwko? Nie lubisz ich?
- Ależ skąd, możesz zapraszać kogo chcesz. A Ignaczaków bardzo lubię.
- A mnie lubisz?
- Zobaczymy, jakie wino podasz, wtedy Ci odpowiem.- klepnęła go w ramię i zatrzymała się przed autem
Nacisnął guzik na pilocie i otworzył jej drzwi pasażera. Pięknie mu podziękowała i usiadła na wygodnym fotelu. Później otworzył tylne drzwi i wpuścił do środka Gosie i jej syna, a z drugiej strony usiadł Robert.
- Siadajcie i czujcie się, jak u siebie.
- Wiem o tym Zbychu.- zaśmiał się Igła
- Krzysiu, mówiłem do naszych nowych przyjaciół. Zaraz przyniosę wino i kieliszki.
- To ja Ci pomogę.- zaoferowała się Natalia
Zbyszek odwrócony do niej w tym momencie plecami, szeroko się uśmiechnął i wszedł do kuchni.
- Gdzie masz kieliszki?
- Pierwsza górna szafka od ściany.
- Dla dzieciaczków też sięgnij.
- Chyba nie chcesz im dać wina?- zapytała odwracając się w jego stronę 
- Dla nich mam Piccolo.
- Zaplanowałeś to wcześniej.- Neti oparła dłonie na biodrach
- Nie, ja bardzo lubię Piccolo.- powiedział poważnie, ale po chwili się zaśmiał- Zgadłaś, wierzyłem w zwycięstwo i chciałem Was zaprosić. Chodź, bo się nas nie doczekają.- uśmiechnął się i dzierżąc w dłoniach butelki, ruszył do salonu
- To jak? Lubisz?- zapytał, gdy Natalia wypiła pół zawartości swojego kieliszka
- Lubię.- spojrzała na niego
- Tylko "lubię"? Bez żadnego przymiotnika?- udał smutnego
- Poczekaj chwilę.- przechyliła kieliszek i do końca wypiła pyszne wino- Dolej.
Dolał. Znów upiła połowę i uśmiechnęła się szeroko.
- Bardzo lubię. Sympatyczny facet z Ciebie. 
- Dziękuję. 
- Wujeczku, masz grę taneczną. Możemy włączyć?- do Bartmana podbiegła Dominika
- Jasne, księżniczko.
- Super! Ciocia, zatańczysz ze mną?- Ignaczakówna położyła dłoń na kolanie Malinowskiej
Nagle wszyscy w salonie zamilkli i patrzyli na Dominikę i Natalię. W końcu po kilkunastu sekundach głos postanowił zabrać Igła.
- Natalia przepraszam Cię bardzo za córkę, ona nie chciała. Nie wiedziała, że już nie tańczysz.
- Nie szkodzi. Chętnie zatańczę, w końcu obiecałam Maciejowi. Choć Dominisiu, ale ja wybieram utwór, ok?
- Spoko! 
- Młoda nie boisz się, że przegrasz?- zapytał Sebastian
- Przegrywać też trzeba umieć, no nie tatusiu?
- Oczywiście, Słoneczko!
Mężczyźni odsunęli na boki kanapę, dwa fotele i stolik, aby zrobić miejsce do tańca i usiedli na nich z powrotem by móc obserwować poczynania Dominiki i Natalii. Malinowska oczywiście wygrała, ale pochwaliła córkę libero za wyczucie rytmu i powiedziała, że ma predyspozycje na tancerkę. Dominika od razu zapowiedziała rodzicom, że chce się zapisać do szkoły tańca. 
Natka po zakończonej konkurencji poszła "ukryć się" do kuchni. Weszła do ciemnego pomieszczenia, usiadła na jednym z krzeseł i ukryła twarz w dłoniach. Po chwili przez zamknięte powieki zaobserwowała, że w pomieszczeniu zaświeciło się światło. Nie podniosła głowy, nadal tkwiła w tej samej, pochylonej pozycji. Usłyszała czyjeś kroki, które zatrzymały się tuż przed nią. Ten ktoś przykucnął, bo dało się słyszeć lekkie chrupnięcie w kolanach. Ten sam ktoś, oplótł swoje dłonie wokół jej nadgarstków i pociągnął je lekko w dół, odsłaniając jej twarz. Puścił nadgarstki, prawą dłonią złapał jej dłoń, a lewą uniósł jej podbródek, aby na niego spojrzała. 
- Nie płacz.- szepnął Zbyszek
- Próbuję to przełamać, jest coraz lepiej, ale to dla mnie takie trudne... Taniec kojarzy mi się tylko i wyłącznie z Maćkiem. To dzięki niemu zaczęłam tańczyć i odnosić sukcesy. Był taki dumny z moich osiągnięć. 
- Właśnie dlatego musisz dalej tańczyć. Żeby mógł być dumny i cieszyć się z Twoich kolejnych sukcesów.
- Wiem, ale tak bardzo mi go brakuje. Tego jego podchodzenia do mnie z tyłu, obejmowania i pokazywania co, jak mam zrobić. Tego uroczego złoszczenia się, gdy nie wychodził mi jakiś element choreografii... 
- Nie wiem co czujesz, mogę tylko przypuszczać, ale powinnaś to przezwyciężyć. Sądzę, że z każdym kolejnym tańcem nie będziesz już tak reagować. Maciej jest i już zawsze będzie przy Tobie. 
- Dużo o tym wszystkim myślałam i nie wiem, czy jeszcze chcę tańczyć...
- Może zrób tak, że będziesz tańczyć nie dla siebie, ale dla Macieja. W formie podziękowań, za to co dla Ciebie zrobił, po prostu za to, że był.
- Masz rację.- odezwała się po dłuższej chwili- Pojadę jutro do jakiejś szkoły tańca.
- Nie pojedziesz.
- Pojadę! Będę tańczyć dla Maćka.
- W to nie wątpię, ale jutro jest niedziela.
- No tak.- klepnęła się otwartą dłonią w czoło- W poniedziałek pojadę. Dziękuję Ci.- pocałowała go w policzek i przytuliła go mocno
Zbyszek szeroko się uśmiechnął.


***


Dziś trochę dłuższy rozdział, mam nadzieję, że Wam się spodobał. :) Jeśli są jakieś błędy to proszę, wybaczcie. Złapało mnie choróbsko i słaba jestem...

Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem! Jest mi niezmiernie miło, że chcecie, abym tutaj pozostała i dalej dla Was pisała :) :* 

Pozdrawiam serdecznie,
 Cornflower .







2 komentarze:

  1. Najbardziej w Twoim opowiadaniu podoba mi się to, że główna bohaterka bardzo przeżywa śmierć męża, nic nie daje jej o tym zapomnieć, to jest fajne bo bardzo realne. Jak czytam inne opowiadania, w których bohaterce umiera ktoś bliski a w następnym rozdziale jest już w szczęśliwym związku ze słynnym siatkarzem to rzygam tęczą po prostu. U Ciebie wszystko wygląda realnie i za to wielki plus. Pozdrawiam i do następnego poniedziałku :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Siedzę już dobre dziesięć minut i nie wiem, co mam napisać. No normalnie mam jakąś blokadę i nie potrafię znaleźć odpowiednich słów, by ułożyć jakieś sensowne zdanie. Chyba się starzeję. :P
    Generalnie cieszy mnie to, że Natalia w końcu się przełamała i postanowiła spróbować żyć od nowa. Tylko nie mogę do końca rozgryźć Zbyszka. Tak szybko angażuje się w znajomość z Natką i nie wiem, czy to z jakiejś wielkiej sympatii, czy z czystej troski i współczucia. Tego jeszcze nie wiem, ale kurczę...nie zachowywałby się tak, gdyby mu na niej nie zależało, ale z drugiej strony - czy można się zakochać w kimś, kogo się widziało raptem trzy razy na oczy? Sama już nie wiem... ;)
    PS. Mi też zawsze strzyka w kolanach, kiedy kucam. :P :D

    OdpowiedzUsuń