Rozdziały pojawiać się będą co poniedziałek.
Przewidywana ilość rozdziałów ± 10.

poniedziałek, 26 maja 2014

Rozdział 9.

Weszli do jednego z małych sklepików. Zbyszek kupił dwa średniej wielkości znicze ze szkła mrożonego i dwie białe róże. Tak, jak przez całą drogę rozmawiali i śmiali się, tak teraz zbliżając się do cmentarza, zamilkli. Natalia poszła przodem,  Zbyszek szedł kawałek za nią. Po kilkudziesięciu krokach zatrzymała się. Bartman stanął obok niej. Przeżegnali się. Po krótkiej modlitwie, Zibi wyjął z foliówki znicze i zapałki. Odpalił knoty, ustawił znicze, jeden obok drugiego, pośrodku pomnika, a następnie ułożył przy nich róże. Natalia wytarła chusteczką ławkę i usiadła na niej. Po chwili usiadł także Zibi.
- Cześć Majeczko. Cześć Maciek. To Zbyszek, mój przyjaciel.- powiedziała półgłosem
- Cześć...- powiedział niepewnie Bartman
- Gdybyście tu byli, na pewno byście Zbyszka polubili. Chociaż pewnie nigdy byśmy się nie spotkali.- powiedziała i zamilkła na kilka minut
- Zawsze, gdy tu przychodzę, rozmawiam z Maćkiem. Zazwyczaj opowiadam mu o swoich problemach, a dziś jakoś nie wiem co mu powiedzieć...
- To może ja sobie pójdę, albo chociaż odejdę dalej?
- Nie, nie ma takiej potrzeby. Dziś po prostu czuje, że wszystko jest ok.- spojrzała na Zbyszka i uśmiechnęła się

Po ok.35 minutach Natalia przykucnęła i przeżegnała się. Bartman uczynił to samo. Po zakończeniu modlitwy, Malinowska ucałowała wnętrze dłoni, dotknęła wyrytych w granicie imion swoich bliskich i razem ze Zbyszkiem opuściła cmentarz. 
- Natalia, kiedy będziesz, bo nie wiemy co z obiadem.- zadzwoniła do niej siostra
- Wracam ze Zbyszkiem, za 10 minut będę w domu.
- Zibi Cię odprowadza? To zaproś go na obiad. Lecę gotować makaron. Pa. 
- Moja siostra zaprasza na obiad. W sumie to ja też Cię zapraszam. W podziękowaniu za dzisiejszy dzień. 
- Nie musisz mi za nic dziękować, ale chętnie skorzystam z zaproszenia, bo moja lodowka świeci pustkami.

- Widzę Natka, że humor dziś lepszy.- podczas obiadu odezwał się Robert
- Tak. Dziś w ogóle jakoś inaczej się czuję. Jakbym zaczęła życie pełną parą po jakimś resecie. Fajne uczucie.
- To pewnie Zibi tak działa na Ciebie ciocia.
- Kacper!- zawołali Dobrzyńscy 
- No co? Przecież się lubią, a jak się przebywa z osobami, które się lubi to wtedy fajnie się czuje. 
- Zadziwiasz mnie czasem, dziecko...- z uśmiechem westchnęła Gosia
- Zibi...- zaczął Kacper, ale przerwał mu Robert
- Mówiłem Ci, że masz do Zbyszka mówić na Pan, małolacie jeden.
- Nie no daj spokój.- wtrącił Zbyszek
- Nie możemy przecież na to pozwolić. On ma dopiero 11 lat.
- Będę mówił "wujek", mogę? Koledzy będą mi zazdrościć.
- No, jak będą Ci zazdrościć to możesz mówić.- zaśmiał się atakujący
- A o co chciałeś Zbyszka zapytać?- zapytała Natalia
- Czy zostanie u nas na deserze. Bo ciocia zrobiła wczoraj pyszne ciasto czekoladowe.
- Nie wiem, czy Twoja ciocia i rodzice będą chcieli mnie jeszcze gościć.
- Będą.- Natalia uśmiechnęła się- To co? Zostaniesz?
- Zostanę.- odwzajemnił uśmiech i zapatrzył się w jej oczy
Zawstydzona, odwróciła wzrok. 

- Dziękuję za przemiłą gościnę, ale muszę już iść.
- Może zostaniesz na kolacji? Tak rzadko miewamy gości.- powiedziała Gosia
- Może innym razem. Muszę jeszcze wejść do marketu na zakupy, bo mam pustą lodówkę.
- To może ja Cię odwiozę, bo przecież przyszedłeś tu pieszo. Poza tym deszcz zaczął padać.
- Dziękuję, ale wezwę taksówkę.
- Czyli nie chcesz, żebym Cię odwiozła.
- Nie chciałbym marnować Twojego czasu.
- Nie zmarnujesz.- poszła do przedpokoju i zaczęła zakładać buty- Przy okazji też zrobię zakupy, żeby jutro nie jeździć.
- Mogę jechać z Wami?- zapytał błagalnie Kacper
- To ubieraj się raz, dwa.
- Dzięki ciocia!- chwycił w dłoń za swoje buty i usiadł na podłodze, aby je założyć

Minął ponad tydzień. Malinowska i Bartman przez ten czas rozmawiali tylko dwa razy. Zbyszek ciężko trenował przed ważnymi meczami, a Natalia oprócz szkolenia dzieci, trenowała przed występami jej grupy w mistrzostwach powiatu. 
Wychodząc z budynku szkoły, zauważyła na parkingu 2 ciemne samochody. Gdy zeszła ze schodów na chodnik, z auta wysiadło 4 mężczyzn. Zatrzymała się.


~

Po skończonym treningu i ogarnięciu się w szatni, Zbyszek, Igła, Alek i Niko stali przed halą i rozmawiali. 
- Panowie, może pojedziemy na obiad do jakiejś restauracyjki?- zaproponował Krzysztof
- Dobry pomysł.- odparł Niko
- Sorry, ale ja nie mogę. Muszę załatwić jedną sprawę.- powiedział Zbyszek zerkając na zegarek- Lecę, bawcie się dobrze. 
Wsiadł do białego BMW i za cel obrał szkołę tańca. Po 4 minutach dojeżdżał na miejsce. Zobaczył, że akurat wychodzi ze szkoły. Już miał włączyć kierunkowskaz i za kilkadziesiąt metrów, wjechać na parking, ale ujrzał, że jeden z czterech mężczyzn, którzy przed chwilą wysiedli z aut, wyszedł przed pozostałych trzech i szedł w kierunku Malinowskiej, a ona podbiegła i rzuciła mu się na szyję. Zibi zamiast skręcić, pojechał prosto i wziął do ręki leżący przy drążku zmiany biegów telefon.
- Krzysiu, gdzie jesteście na tym obiedzie? Ok. Zamów mi steka, zaraz będę. Yhy, pogadamy, jak przyjadę.- rozłączył się 



***



Na dziś tyle.
Tak się pogubiłam, że nie potrafię odnaleźć weny...
Ech...


Pozdrawiam, Cornflower .


poniedziałek, 19 maja 2014

Rozdział 8.

Następnego dnia miała wolne. Siedziała w swoim pokoju i myślała o tym co ma powiedzieć Zbigniewowi. Chciała mu wszystko wyjaśnić, ale w delikatny sposób, aby nie urazić go i nie sprawić przykrości. Gdy obmyśliła plan rozmowy, wstała z łóżka i podeszła do szafy. Ubrała spodnie i ulubioną bluzę, a po chwili usłyszała przez drzwi głos siostrzeńca.
- Ciociaaaa! Ktoś do Ciebie. Otwórz!
- Kapi! Nie wygłupiaj się! Właź.- odkrzyknęła, bo młody Dobrzański lubił w ten sposób żartować
- No ciocia!
- Kacper, nie rób sobie jaj, tylko sam sobie otwórz, klamkę umiesz nacisnąć.- powiedziała wiążąc włosy w koka
- Cześć.
- Zbyszek?! Przepraszam za to przed chwilą, ale myślałam, że Kacper znów sobie żarty stroi. Często staje za drzwiami, woła mnie i mówi, że ktoś do mnie przyszedł i koniecznie ja muszę otworzyć i wpuścić tego gościa. Później dopada mojego laptopa, albo kładzie się u mnie na łóżku i ma pretekst, że nie wyjdzie, bo sama go wpuściłam. I tym oto sposobem męczy nie przez kilka godzin, abym pokazywała mu fajne filmiki z tańcem, albo żebym czytała z nim książkę.
- A więc męczę Cię tym, ciocia taaak?! Nie spodziewałbym się tego po Tobie.- Kacper otworzył drzwi i zrobił obrażoną minę
- A ja nie spodziewałabym się, że będziesz podsłuchiwał, jak z kimś rozmawiam.- podeszła do niego i w żartach dała mu delikatnego klapsa
- Żartowałem. I tak wiem, że się nie obrazisz na mnie, bo przecież kochamy się miłością wzajemną.- zaśmiał się i pobiegł do swojego pokoju, a Natalia zamknęła drzwi
- Świetny z niego dzieciak.- Zbyszek uśmiechnął się
- Tak, jest przekochany.- odwzajemniła uśmiech- Tak właściwie to miałam właśnie do Ciebie jechać. Chciałam Ci coś wyjaśnić...- Usiądź.- wskazała dłonią łóżko- Pozwól, że zacznę. Rozmawiałam wczoraj z Igłą. Uświadomił mi, że swoim zachowaniem mogłam dać Ci jakieś znaki, że... że coś czuję, że moglibyśmy być razem. Powiem tak: nie jesteś mi obojętny. Jesteś jedynym facetem, z którym rozmawiam, ba!, z którym się nawet zaprzyjaźniłam od czasu straty męża. Czuję między nami jakąś więź, ale nie jestem pewna co to jest. Na pewno jesteś dla mnie bliskim przyjacielem, ale nie chciałabym pomylić tego z miłością. Nie bylibyśmy ze sobą szczęśliwi, gdyby nie było pomiędzy nami wzajemnej miłości. Nie chciałabym Cię skrzywdzić, gdybym po pewnym czasie powiedziała Ci, że to wszystko nie ma sensu, bo Cię nie kocham. To wszystko dzieje się tak szybko... Może nie każdy z zewnątrz może to zrozumieć, ale ciężko jest mi pokochać kogoś nowego. Ja nie mówię, że nigdy już się nie zakocham, sam Maciek nawet chciałby, żebym pozwoliła komuś się pokochać i abym ja sama kogoś pokochała. Po prostu, muszę do tego, tak jakby dojrzeć psychicznie i emocjonalnie. Strata męża w tragicznych okolicznościach, a rozwód to dwie zupełnie inne sytuacje. W pierwszej nadal się kocha tego mężczyznę, a w drugiej nie. Dziękuję Ci za to wszystko co dla mnie zrobiłeś, jestem Ci wdzięczna z całego serca. Ale tak, jak już mówiłam, nie chcę Cię skrzywdzić. Poczekajmy jeszcze na rozwój sytuacji. Minęło mało czasu od naszego poznania, dajmy sobie czas i w końcu gdy będę pewna, wrócimy do tej rozmowy.
- Też rozmawiałem z Krzyśkiem. Nie ukrywam, że odkąd Cię zobaczyłem, poczułem się jakoś tak...jakoś tak fajnie. Z tymi znakami to trochę prawda, bo miałem nadzieję, że może i Ty też poczułaś się fajnie przy mnie. Ale rozumiem, to znaczy, po rozmowie z Igłą zrozumiałem, że jesteś delikatną istotą, która w swoim młodym życiu przeżyła największą tragedię. Ja już mam taki wybuchowy charakter, że w niektórych sytuacjach oczekiwałbym lepszego podziękowania niż jakie się należy. Dlatego też tak zareagowałem wtedy w piwnicy. Tak bardzo marzyłem o tym, aby Cię przytulić, zamknąć w swoich ramionach i już nie puszczać. Chciałem, żebyś była moja. Zachowałem się, jak małolat, który dostał kosza, a przecież do miłości nie można nikogo zmusić. Masz rację, poczekamy, zobaczymy, jak to się potoczy i wtedy wrócimy do rozmowy. 
- Cieszę się, że to rozumiesz. 
- Ja też się cieszę, że to zrozumiałem.- zaśmiał się
- Co powiedziałbyś na przyjacielski spacer? Taka ładna dziś pogoda.- wstała 
- Bardzo chętnie. Mogę o coś zapytać?- spytał trochę niepewny
- Yhy.- kiwnęła głową
- Miałabyś coś przeciwko, abyśmy poszli na cmentarz? Chciałbym zapalić znicze Twojemu mężowi i córce. 
- ...- pociągnęła nosem, a jej oczy były pełne łez- Dobrze. Dziękuję Ci bardzo. To bardzo miłe z Twojej strony. 


***

Dziś krótko, bo nie miałam wiele napisane, na dodatek straciłam rachubę czasu i nie wiedziałam, że dziś już poniedziałek, a weny brak.
Z własnej winy zepsułam sobie szyki opowiadania, muszę to ogarnąć ;)

Pozdrawiam,  Cornflower .

poniedziałek, 12 maja 2014

Rozdział 7.

Anonimie, właśnie wstawiam kolejny rozdział, "smętnego i kiepskiego" opowiadania. Nie trudź się i nie czytaj, w prawym górnym narożniku jest taki znaczek "X", jak go naciśniesz to wyłączy Ci stronę z blogiem. 




Stała tak i patrzyła na Zbigniewa przez dobrych kilkanaście sekund. W końcu podniosła swoją lewą rękę, dłoń położyła na jego szyi i nasilając uścisk ku dołowi, spowodowała, że nachylił się lekko. Pocałowała go w policzek, jednak zaraz po tym dała pół kroku w tył. 
- Dziękuję. Moglibyśmy porozmawiać?- zapytała
- Jasne.- odpowiedział, a Gosia i Robert wrócili na parter
- Dziękuję za to co zrobiłeś, ale... Nie wiem dlaczego w ogóle chciałeś to zrobić. Nie wiem co czujesz, w sensie... No wiesz...- wskazała palcem siebie i jego, a on kiwnął głową, że wie o co chodzi- Więc nie wiem co Ty czujesz, ale wiem co ja czuję. To znaczy, ja na razie nic nie czuję, nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Wszystko dzieje się tak szybko... 
- Chciałem po prostu sprawić Ci radość, widzę, że mi się to udało, jeśli to źle to przepraszam, może rzeczywiście nie powinienem.- wstał- Pójdę już.
- Nie unoś się tak Zbyszek... Nie powiedziałam, że to źle, że wpadłeś na pomysł zrobienia mini sali do tańca. Bardzo mi miło, że zrobiłeś to dla mnie, ale proszę nie oczekuj ode mnie nic więcej... Nie rzucę Ci się na szyję, nie zacznę Cię całować, nie prześpię się z Tobą, żeby Ci podziękować. Bez uczucia takiego czegoś nie zrobię, bo szanuję i siebie i Ciebie.
- Dobrze, ok. Muszę iść. Cześć.- powiedział oschle i wyszedł
Natalia westchnęła i z powrotem usiadła na ławeczce. Czując przeszywające zimno, wstała, zgasiła światło i poszła na górę. Wzięła gorącą kąpiel i wskoczyła do łóżka, przykrywając się kołdrą po czubek nosa. 
Grypa trzymała ją trzy dni. Po 5 dniach wyszła z domu. Pojechała swoim zielonym autkiem na zakupy do marketu. Ze sklepu wyszła, pchając przed sobą wózek do połowy zapakowany reklamówkami pełnymi produktów spożywczych. Właśnie otwierała klapę bagażnika, gdy na drugim miejscu obok jej autka, zaparkowała biała Audi Q7. Wkładając torbę do bagażnika, spojrzała kątem oka, kto wysiada zza kierownicy. 
- O Zibi!- zawołała- Zbyszek!- mimo tego, że zerknął w jej kierunku, nie odezwał się. - A wal się!- mruknęła pod nosem i wróciła do chowania zakupów
Kolejnego dnia, gdy jechała autem do pracy, na pasie obok zatrzymało się białe BMW, to samo, które kilka dni temu stało na ich podjeździe. Zawsze, gdy Natalia zamiast komunikacji miejskiej wybierała swoje auto i, gdy przypadkiem spotykali się na światłach naprzeciwko, mrugali do siebie światłami, a gdy stali obok, Zbyszek zawsze pierwszy trąbił, a wtedy otwierali szyby i do zmiany świateł, zamieniali kilka zdań. A teraz nic, zero reakcji. Zupełnie, jakby się nie znali. Dodatkowo Zbyszek podparł się lewą dłonią. Światło czerwone zmieniło się na żółte, Natalia przygazowała i, gdy tylko wskoczyło zielone ruszyła z piskiem opon, wyprzedzając auto Zbyszka i wjechała na jego pas.


~

Wysiadł z auta trzaskając drzwiami kierowcy. Otworzył tylne drzwi, wyjął torbę treningową i znów z hukiem zamknął drzwi. Kilka miejsc dalej stała Toyota Ignaczaka, który właśnie zamknął ją pilotem i szedł w stronę wejścia hali.
- Zbychu nie szanujesz nowego auta. Cześć stary.- powiedział podchodząc do kumpla i przywitał się z nim
- Daj spokój Krzysiu...
- Coś się dzieje?
- Chodzi o Natalię.- zatrzymali się przy wejściu do hali- Bo Robert powiedział mi ostatnio, że chciał kiedyś zrobić dla Natalii takie miejsce do tańczenia, ale nie zrobił, bo Natalia nie tańczyła. No więc ja zaoferowałem się, że pomogę mu takie coś zrobić, skoro Natalia wróciła do tańca. Obmyśliłem plan, jak ma to wyglądać, kupiłem wszystkie potrzebne rzeczy no i zrobiliśmy. 
- A ona się nie ucieszyła?
- Ucieszyła. Igła, ja nie wiem co się ze mną dzieje. Co chwilę chciałbym robić coś, aby zwróciła na mnie swoją uwagę. Tak bardzo mnie coś do niej ciągnie. Chciałbym mieć ją w swoich ramionach. To takie dziwne, nie potrafię tego uczucia opisać. Znam ją krótko, ale już po paru rozmowach staliśmy się dla siebie przyjaciółmi. Sama nazwała mnie przyjacielem, gdy opowiedziała mi swoje życie. Chciałbym, żeby była kimś więcej niż tylko przyjaciółką. 
- Ooo stary! Ty się zakochałeś! Ale jak Cię wzięło!
- Krzysiu... ja jeszcze nigdy nic takiego nie czułem. A dzisiaj zrobiłem chyba najgorszą z możliwych rzeczy.
- Mianowicie?
- Stałem koło niej na światłach. Widziałem, że to ona, ma znaczne auto, ona mnie też rozpoznała, a ja w ogóle nie zareagowałem, na dodatek zasłoniłem się ręką. 
- Dlaczego?
- Chyba jakaś część mnie oczekiwała innej formy podziękowań niż buziak w policzek. Cholera co mi odbiło do tego durnego łba?! 
- Musisz trochę przystopować. Dać Wam obu czas. Swoją drogą, jak nieraz byliśmy wszyscy razem u nas, u Ciebie czy u nich, to Natalia przytuliła się do Ciebie, czy coś w tym stylu. Tak jakbyście byli sobie bliscy, więc miałeś prawo pomyśleć, że jakoś inaczej Ci podziękuje, ale mogłeś nie reagować w tak wybuchowy sposób.
- Wiem, moja wina. Dobra, idziemy na trening, muszę się wyżyć, może mi ulży.


~

Po wyjściu z samochodu, który zatrzymała na podjeździe, spostrzegła nadjeżdżające auto Ignaczaka. Schowała klucze od bramy do kieszeni, zgasiła silnik i przeszła na drugą stronę jezdni. 
- Cześć tancerko.- przywitał ją z uśmiechem
- Cześć libero. Miałbyś chwilę? Chciałam pogadać. 
- Jasne. U mnie, czy u Ciebie?
- Może u mnie? Bo muszę jeszcze obiad ugotować. 
- Więc o czym chciałaś rozmawiać?- Igła usiadł na krześle w kuchni
- O Zbyszku. Bo zrobił dla mnie taką małą salkę do tańca, o której po cichu marzyłam. Podziękowałam mu, ale on był jakiś taki... dziwny. Boję się, że... No wiesz, że się...
- Że się w Tobie zakochał? Ale to prawda.- powiedział swobodnie, podkradając marchewkę, którą Natalia kroiła- Rozmawiałem z nim dzisiaj. Był zły na siebie za swoje zachowanie. Mówi, że nie mógł nad tym zapanować. To uczucie jest silniejsze od niego. Coś go do Ciebie ciągnie. 
- Bałam się tego, że się zakocha. Ogólnie, że którykolwiek mężczyzna się we mnie zakocha. Widzisz, my wdowy-no przynajmniej większość-tak już mamy. Kochamy cały czas mężczyznę, którego już nie ma na tym świecie.- wrzuciła warzywa do garnka i usiadła naprzeciw Krzysia- We śnie Maciej mówił mi, że mam się zakochać, ale nie wiem, czy to już teraz. Po prostu nie jestem pewna swoich uczuć do Zbyszka. Nie chcę pomylić przyjaźni z miłością. Nie chcę zranić Zbyszka, bo jeśli dam mu nadzieję, a później stwierdzę, że to jednak tylko przyjaźń, to przecież on będzie najbardziej cierpiał. 
- Przepraszam, że to powiem, ale nadzieję to Ty już mu dałaś, dlatego tak zareagował wtedy w piwnicy.
- Ja dałam mu nadzieję?
- Pamiętasz nasze spotkania? Parę razy widziałem, jak się przytulałaś do niego, jakieś uśmiechy posyłałaś. 
- Cholera...
- Może robiłaś to nieświadomie, ale on odebrał to inaczej-tak jak chyba odebrałby to każdy z otoczenia-że masz jakieś zamiary wobec niego. 
- I co ja mam teraz zrobić?
- Może pogadaj z nim i powiedz to co mnie? 
- Dziękuję Krzysiu. Świetny z Ciebie przyjaciel.



***

Pozdrawiam, Cornflower .



poniedziałek, 5 maja 2014

Rozdział 6.


Pochmurny i zimny listopadowy dzień. Bartman wyszedł ze swojego bloku, obładowany torbą treningową, kartonem i dwoma dużymi reklamówkami. Zapakował wszystko do auta i ruszył na Podpromie. Po treningu, trzeci dzień z rzędu, jedzie do domu Dobrzyńskich. Robert prosto z budowy, przy której pracuje jego firma, pojechał do sklepów, aby kupić odpowiednią do celów użytkowania wykładzinę i 15 metrów kabla. Z zakupionymi rzeczami, stał autem na parkingu przed sklepem i czekał na Bartmana. Pojechali jeszcze do sklepu RTV, gdzie nabyli wieżę i 4 głośniki. Zbyszek zaparkował auto na podjeździe i mężczyźni zanieśli wszystko do piwnicy, w której następnie się zamknęli i poprosili Gosię, aby nikt im nie przeszkadzał. 
Najpierw rozłożyli na cementowej podłodze wykładzinę imitującą parkiet. Później przez godzinę łączyli głośniki i rozwieszali je. Za trzecim razem dopiero zagrały wszystkie. Odetchnęli z ulgą i podeszli do ściany naprzeciwko wejścia. Z kartonu, który stał na szafce z narzędziami, wyjęli mnóstwo zdjęć. Robert rozplanował je na podłodze i zaczęli przyklejać je w tej samej kolejności na ścianie. Na koniec umyli lustra i zabierając wszystkie śmieci, poszli na górę.

Jest kilkanaście minut po godzinie 13. Natalia zakończyła swoje zajęcia wcześniej ze względu na osłabienie. Czuła po kościach, że łapie ją grypa. Wysiadła na przystanku kilkaset metrów od domu i otulając się dokładniej ciepłym, jesiennym szalikiem, ruszyła przed siebie. Zbliżając się do domu, zauważyła, że na podjeździe stoi białe BMW. Nie znała tego auta, a w domu nic nie mówili, że mają mieć gości. W myślach machnęła na to ręką i weszła na posesję. 
- Hej! Jestem już.- weszła do salonu i położyła na stoliku reklamówkę z lekami- Grypa mnie bierze.- powiedziała do siostry, która wyjrzała z kuchni- Co to za auto przed domem?
- Beemka.- odparła Dobrzyńska
- Gocha! 
- Nie krzycz tak, głowa mnie boli.
- Sorry. Czyja ta Beemka? 
- A to do Roba ktoś przyjechał. Herbatę idę im zanieść.
- Klient jakiś? To daj ja zaniosę, a Ty weź tabletkę, bo kupiłam i się połóż.
- Nie no ja zaniosę!- powiedziała szybko Gosia 
- Mówiłaś, że głowa Cię boli. Gdzie są? Tu na dole w pokoju?
- Co tam mój ból głowy przy Twojej grypie. W piwnicy są.
- W piwnicy?
- No w piwnicy, w piwnicy. Projekt jakiś robią, czy coś.- wzięła z rąk siostry tacę z herbatą i ciastem i zeszła na dół
Natalia wzruszyła ramionami i weszła do łazienki na parterze. Po wyjściu poszła do kuchni po kubek gorącej wody, wsypała do niego lek i poszła do salonu, gdzie ułożyła się na kanapie i przykryła się kocem. Wzięła w dłoń pilota i przeskakiwała po kanałach w poszukiwaniu czegoś ciekawego. 10 minut później z piwnicy wróciła Małgosia. Nie była zadowolona widokiem siostry leżącej na kanapie. 
- Ty mówiłaś, że grypa Cię łapie. Marsz do łóżka.
- Weź daj se luz, siostra. 
- Podobno chora jesteś. 
- Tak, ale tu mi wygodnie.
- Ale ja nie mam się gdzie położyć. 
- To idź do sypialni.
- Nie bądź taka mądra!
- Mnie, jak boli głowa to milczę, a Ty tak nadajesz, że masakra... Pójdę do siebie, ale później, jak ten gość Roberta wyjedzie, chce pogadać ze szwagrem, bo mam sprawę do niego. I nie- przerwała siostrze, widząc, że ta próbuje wygłosić kolejny argument- nie przyjdziesz, żeby mnie poinformować, że już pojechał, bo ja będę spać. A tu nie zasnę. 
- A idź...- mruknęła Gosia i skuliła się na fotelu 


- Dzięki za pomoc. Nieźle nam to wyszło. Fajny miałeś pomysł. 
- Daj spokój, nie masz za co dziękować. Teraz najważniejsze, żeby jej się spodobało.
- Na pewno jej się spodoba. Jak na te warunki to... Natalia?!- Robert zauważył stojącą w drzwiach salonu szwagierkę
- Zbyszek? Robert o co tu chodzi? Gośka powiedziała, że jest u Ciebie klient i robicie projekt w piwnicy... 
- Po części powiedziała Ci prawdę.- odezwał się Robert
- Po części? 
- Robiliśmy pewien projekt w piwnicy.- powiedział uśmiechnięty Zbyszek
- Budujesz się, czy co?
- Nie, właśnie to, że ja jestem klientem jest nieprawdą. Robiliśmy to dla kogoś innego. 

- Albo ja nic nie łapię, przez tę swoją gorączkę, albo wy kręcicie. Idę się położyć. 
- Nie!- Zbyszek złapał Natalię za przedramię- Chodź do tej piwnicy.
- Z Tobą? Sama? Boję się.

- Wszyscy chodźmy.- powiedział Robert i poszedł po Gosię

W czasie, gdy Robert poszedł do salonu, Zbyszek zawiązał Natalii oczy, wcześniej przygotowaną chustką. Później, trzymając ją, pomagał przy schodzeniu po schodach. Weszli do jednego z dwóch pomieszczeń i zatrzymali się. Robert zaświecił światło, a Bartman po chwili rozwiązał supeł chusty. Malinowska przyzwyczaiła oczy do światła, a już po kilku sekundach nabrały one rozmiarów pięciozłotówek. Jeszcze niedawno to pomieszczenie było szare i na środku wisiała na kablu żarówka, a dziś jest całkowicie zmienione. Ściany w kolorze malinowym, podłoga przystosowana do tańca, na jednej ze ścian rząd wielkich luster. Na ścianie na wprost wejścia poprzyklejane były zdjęcia. Powolnym krokiem Natalia ruszyła do przodu. Stanęła przed ścianą i spoglądała na każde ze zdjęć. Zdjęcia z mistrzostw, turnusów, z wakacji, z przyjacielskich spotkań. Z tancerzami, z przyjaciółmi, z rodziną... Na środku dwie najważniejsze fotografie formatu A4. Ze ślubu i z wesela. Natalia uniosła dłoń i przejechała nią po postaci Macieja, jednocześnie pozwalając łzom wydostać się na zewnątrz. Cofnęła się o krok i spojrzała w prawą stronę. Przy ścianie stała wieża. Powędrowała wzrokiem za kablem ciągnącym się ku górze. W każdym rogu pomieszczenia wisiał głośnik. Obiegła jeszcze raz wzrokiem całe pomieszczenie i aż przykucnęła z wrażenia. W końcu szeroko się uśmiechnęła i powiedziała ciche "Dziękuję".
- Podoba Ci się?- zapytał Robert
- Jest przepięknie! I ten kolor! Dziękuję.- uśmiechnęła się
- Malinowy, w końcu jesteś Malinką.- Robert podszedł do szwagierki i przytulił ją- Ale powinnaś też podziękować Zbyszkowi. To dzięki niemu jest to wszystko. 
Natalia wyswobodziła się z uścisku Dobrzyńskiego i stanęła naprzeciwko siatkarza.



***



Szału nie ma. Dno i trzy metry mułu.
 Same dialogi... jakoś nie umiałam napisać tego rozdziału, a chciałam dać coś pomiędzy, bo za szybko by się skończyło to opowiadanie.
W sumie może lepiej, żeby się skończyło wcześniej...?
:|

Pozdrawiam serdecznie,  Cornflower .