- Cześć Majeczko. Cześć Maciek. To Zbyszek, mój przyjaciel.- powiedziała półgłosem
- Cześć...- powiedział niepewnie Bartman
- Gdybyście tu byli, na pewno byście Zbyszka polubili. Chociaż pewnie nigdy byśmy się nie spotkali.- powiedziała i zamilkła na kilka minut
- Zawsze, gdy tu przychodzę, rozmawiam z Maćkiem. Zazwyczaj opowiadam mu o swoich problemach, a dziś jakoś nie wiem co mu powiedzieć...
- To może ja sobie pójdę, albo chociaż odejdę dalej?
- Nie, nie ma takiej potrzeby. Dziś po prostu czuje, że wszystko jest ok.- spojrzała na Zbyszka i uśmiechnęła się
Po ok.35 minutach Natalia przykucnęła i przeżegnała się. Bartman uczynił to samo. Po zakończeniu modlitwy, Malinowska ucałowała wnętrze dłoni, dotknęła wyrytych w granicie imion swoich bliskich i razem ze Zbyszkiem opuściła cmentarz.
- Natalia, kiedy będziesz, bo nie wiemy co z obiadem.- zadzwoniła do niej siostra
- Wracam ze Zbyszkiem, za 10 minut będę w domu.
- Zibi Cię odprowadza? To zaproś go na obiad. Lecę gotować makaron. Pa.
- Moja siostra zaprasza na obiad. W sumie to ja też Cię zapraszam. W podziękowaniu za dzisiejszy dzień.
- Nie musisz mi za nic dziękować, ale chętnie skorzystam z zaproszenia, bo moja lodowka świeci pustkami.
- Widzę Natka, że humor dziś lepszy.- podczas obiadu odezwał się Robert
- Tak. Dziś w ogóle jakoś inaczej się czuję. Jakbym zaczęła życie pełną parą po jakimś resecie. Fajne uczucie.
- To pewnie Zibi tak działa na Ciebie ciocia.
- Kacper!- zawołali Dobrzyńscy
- No co? Przecież się lubią, a jak się przebywa z osobami, które się lubi to wtedy fajnie się czuje.
- Zadziwiasz mnie czasem, dziecko...- z uśmiechem westchnęła Gosia
- Zibi...- zaczął Kacper, ale przerwał mu Robert
- Mówiłem Ci, że masz do Zbyszka mówić na Pan, małolacie jeden.
- Nie no daj spokój.- wtrącił Zbyszek
- Nie możemy przecież na to pozwolić. On ma dopiero 11 lat.
- Będę mówił "wujek", mogę? Koledzy będą mi zazdrościć.
- No, jak będą Ci zazdrościć to możesz mówić.- zaśmiał się atakujący
- A o co chciałeś Zbyszka zapytać?- zapytała Natalia
- Czy zostanie u nas na deserze. Bo ciocia zrobiła wczoraj pyszne ciasto czekoladowe.
- Nie wiem, czy Twoja ciocia i rodzice będą chcieli mnie jeszcze gościć.
- Będą.- Natalia uśmiechnęła się- To co? Zostaniesz?
- Zostanę.- odwzajemnił uśmiech i zapatrzył się w jej oczy
Zawstydzona, odwróciła wzrok.
- Dziękuję za przemiłą gościnę, ale muszę już iść.
- Może zostaniesz na kolacji? Tak rzadko miewamy gości.- powiedziała Gosia
- Może innym razem. Muszę jeszcze wejść do marketu na zakupy, bo mam pustą lodówkę.
- To może ja Cię odwiozę, bo przecież przyszedłeś tu pieszo. Poza tym deszcz zaczął padać.
- Dziękuję, ale wezwę taksówkę.
- Czyli nie chcesz, żebym Cię odwiozła.
- Nie chciałbym marnować Twojego czasu.
- Nie zmarnujesz.- poszła do przedpokoju i zaczęła zakładać buty- Przy okazji też zrobię zakupy, żeby jutro nie jeździć.
- Mogę jechać z Wami?- zapytał błagalnie Kacper
- To ubieraj się raz, dwa.
- Dzięki ciocia!- chwycił w dłoń za swoje buty i usiadł na podłodze, aby je założyć
Minął ponad tydzień. Malinowska i Bartman przez ten czas rozmawiali tylko dwa razy. Zbyszek ciężko trenował przed ważnymi meczami, a Natalia oprócz szkolenia dzieci, trenowała przed występami jej grupy w mistrzostwach powiatu.
Wychodząc z budynku szkoły, zauważyła na parkingu 2 ciemne samochody. Gdy zeszła ze schodów na chodnik, z auta wysiadło 4 mężczyzn. Zatrzymała się.
~
Po skończonym treningu i ogarnięciu się w szatni, Zbyszek, Igła, Alek i Niko stali przed halą i rozmawiali.
- Panowie, może pojedziemy na obiad do jakiejś restauracyjki?- zaproponował Krzysztof
- Dobry pomysł.- odparł Niko
- Sorry, ale ja nie mogę. Muszę załatwić jedną sprawę.- powiedział Zbyszek zerkając na zegarek- Lecę, bawcie się dobrze.
Wsiadł do białego BMW i za cel obrał szkołę tańca. Po 4 minutach dojeżdżał na miejsce. Zobaczył, że akurat wychodzi ze szkoły. Już miał włączyć kierunkowskaz i za kilkadziesiąt metrów, wjechać na parking, ale ujrzał, że jeden z czterech mężczyzn, którzy przed chwilą wysiedli z aut, wyszedł przed pozostałych trzech i szedł w kierunku Malinowskiej, a ona podbiegła i rzuciła mu się na szyję. Zibi zamiast skręcić, pojechał prosto i wziął do ręki leżący przy drążku zmiany biegów telefon.
- Krzysiu, gdzie jesteście na tym obiedzie? Ok. Zamów mi steka, zaraz będę. Yhy, pogadamy, jak przyjadę.- rozłączył się
***
Na dziś tyle.
Tak się pogubiłam, że nie potrafię odnaleźć weny...
Ech...
Tak się pogubiłam, że nie potrafię odnaleźć weny...
Ech...
Pozdrawiam, Cornflower .